Bezradność wobec agresywnych nastolatków

Bezradni pedagodzy oraz zapracowani rodzice nie dają rady dziecięcym buntom i z pomocą muszą przychodzić policjanci w lubińskiej komendy. Takie sytuacje zdarzają się coraz częściej i kończą się na pogotowiu. Można tylko zadawać sobie pytanie: czego one są przejawem.
W listopadzie 2016 roku trzynastolatka została pobita przez grupę koleżanek. Napastniczki próbowały wypchnąć dziewczynkę na jezdnię. W lutym 2017 roku inna nastolatka także w pobliżu galerii pobiła siedemnastolatkę. W maju 2010 roku osiem lubinianek napadło na siedemnastolatkę z Polkowic, ponieważ była bliżej niż one sceny. Akcja miała miejsce przy okazji jednego z koncertów na błoniach. W sierpniu 2009 roku nastolatki pod przywództwem kilka lat starszej dziewczyny brutalnie wyłudzały pieniądze od piętnastoletniej mieszkanki Lubina. Swą ofiarę pobiły do tego stopnia, że musiała się leczyć w szpitalu. Powyższe przypadki pokazują że, wczorajsza sytuacja nie była odosobnionym przypadkiem agresji w szkole. - Niewątpliwie związane są one z organizacją nauczania - tu wymienić należy monotonię, ograniczenia przestrzeni i czasu, nadmiar bodźców (hałas) przy równoczesnym braku możliwości odprężenia się, niewłaściwe zagospodarowanie czasu uczniów lub jego brak. Kolejna grupa przyczyn omawianego zjawiska to niewłaściwy system norm: ich niejasność, niespójność lub nie przestrzeganie zasad przez osoby znaczące oraz normy promujące rywalizację pomiędzy uczniami. Zakłócenia relacji na linii uczeń - nauczyciel - rodzic, a wśród nich: brak autentycznego dialogu i kontaktu, mała uważność w relacjach oraz niepożądany sposób komunikowania się nauczycieli z uczniami także zwiększają ryzyko występowania przemocy w szkole - tłumaczy Katarzyną Kaniecką, psychologiem i pedagogiem z Kliniki Uniwersytetu SWPS.

Komentarze